• wtorek, 22 grudzień 2020 13:58

Zbawiciel bez metryki urodzenia



Od kiedy obchodzimy Boże Narodzenie i dlaczego akurat 25 grudnia? Czy to prawdziwa data urodzin Jezusa? Czy ma to związek z zimowym przesileniem słonecznym? Być może niektórym z nas nasuną się takie pytania przy świątecznych stołach.

Masz zdjęia lub film do tego artykułu?   Wyślij je do nas!

Typography
  • Small
Udostępnij to

Pewnym zaskoczeniem może być fakt, że przez pierwsze trzy wieki chrześcijanie nie znali w ogóle święta Bożego Narodzenia. W tym okresie obchodzono tylko Wielkanoc i Zesłanie Ducha Świętego oraz oczywiście niedzielę, jako Dzień Pański. Na taki stan rzeczy złożyło się kilka przyczyn.

BÓG OBJAWIŁ SIĘ PRZEZ SYNA
Do początków IV wieku trwały prześladowania chrześcijan i w związku z tym systematycznie „dodawano” kolejne wspomnienie liturgiczne męczenników. Tym żył Kościół, a więc – mówiąc dzisiejszym językiem – niebyło klimatu do wyjątkowego celebrowania przybycia Zbawiciela na ziemię. Nie interesowano się datą jego urodzin, a uwaga była skupiona na niezwykłej tajemnicy wcielenia. Zresztą w Izraelu nie było tradycji, żeby świętować narodziny kogokolwiek.

Dopiero po ustaniu prześladowań zaczęła się rozwijać teologia i liturgia Wraz z wybudowaniem bazyliki nad grotą w Betlejem pojawiło się pierwsze wspomnienie narodzenia Jezusa. Początkowo nazywano je świętem Objawienia, przyjmując, że Bóg najpełniej objawił się przez Syna. Obchodzono je na początku roku – 6 stycznia. Tłumaczono to tym, że narodzenie rozpoczyna wszystko. Nowa uroczystość była odpowiedzią na fakt, że mimo upływu lat stale otaczano czcią miejsca, gdzie urodził się Jezus.

Święto początkowo obchodzono lokalnie, w Betlejem. Szybko jednak przyjęło się na Wschodzie, a Rzym jeszcze w IV wieku ustanowił jego datę na 25 grudnia. W średniowieczu Boże Narodzenie było obchodzone niezwykle hucznie i wesoło. Dopiero znacznie później, w XVII wieku, ukształtowała się tradycja, jaką znamy do dziś – święta radosne, ale też pełnego zadumy nad życiem, upływem czasu i Zbawieniem.

Dlatego akurat 25 grudnia, skoro ani Ewangeliści, ani żadne inne źródła nie mówią o konkretnym dniu? Jedyną wskazówką jest to, że w tym czasie pasterze czuwali w polu i trzymali nocne straże nad stadem, co sugeruje, że mogło to mieć miejsce w okresie między marcem a listopadem. Wersję tę potwierdzają przekazy żyjącego w II wieku n.e. teologa św. Klemensa Aleksandryjskiego, według których poddawane przez ówczesnych badaczy za dzień narodzin Chrystusa to m.in. 21 marca, 19-20 kwietnia, 20 maja, 28 sierpnia czy 17 listopada.

W pierwszych wiekach przyjmowano, że Jezus przyszedł na świat i umarł w dniu Paschy. Nie było jednak żadnych dokumentów historycznych. Toteż nikogo wtedy nie dziwiło, że wybrano zupełnie inna datę, która miała znaczenie symboliczne. W tym wypadku chodziło o osobę Jezusa, który przyniósł światłość na świat. Mamy więc nawiązanie do zimowego przesilenia, czy momentu, kiedy ciemności nocy stają się coraz krótsze, a zaczyna zwiększać się światło dnia. Tak, jak Chrystus przychodząc na świat przezwyciężył ciemności grzechu, podobnie światło słońca przezwycięża ciemności nocy.

Data 25 grudnia odwołuje się też do innej tradycji bazującej na apokryfach Nowego testamentu, które wskazują datę zwiastowania Maryi (czyli wieści o poczęciu Jezusa) na 25 marca. A stąd już prosta droga do wyznaczania dnia narodzin Chrystusa 9 miesięcy później. Zresztą przy Zwiastowaniu czy narodzeniu św. Jana Chrzciciela również nie stawiano pytań o dokładny czas tych wydarzeń. Ważniejsza była symbolika i wpisanie świąt w naturalny cykl roku. W starożytności ludzie bardziej niż dziś związani byli z przyrodą, żyjąc zgodnie ze zmianami pół roku i dnia. Współcześnie nie mają one dla nas aż tak dużego znaczenia, bo wystarczy o zmierzchu włączyć światło, a przy niskich temperaturach podnieść ogrzewanie. Przed wiekami więź człowieka z naturą była silniejsza. Wszystkie ważne święta pasowały w zależności od niej. Przypomnijmy, że Wielkanoc wyznaczały (i wyznaczają) pełnia Księżyca i wiosenne zrównanie dnia z nocą. Od tej daty uzależniono terminy wielu innych uroczystości.

WIELKA POMYŁKA MNICHA
Data Bożego Narodzenia jest więc umowna, ale czy znamy rok, w którym to wydarzenie miało miejsce? Tutaj także pewności nie ma, choć oczywiście nie ma aż takich rozbieżności. Dopiero w VI wieku, na polecenie papieża Jana I, stosownych obliczeń dokonał mnich Dionizjusz Mały. Trudno dziś odtworzyć jego metodę, ale wiadomo, że pomylił się w rachunkach o kilka lat. Pewnie nie sądził, że głównie właśnie z takiego powodu zostanie zapamiętany przez historię. Ale wtedy nikomu nie przyszło do głowy, by posądzać tak wielką postać (uważaną za ojca prawa kanonicznego) o błąd, a tym bardziej sprawdzać ją. Zresztą nawet gdyby chciano, nie byłoby jak.

W starożytności daty urodzenia nie były nikomu do niczego potrzebne i nigdzie ich nie spisywano. Nie było urzędów stanu cywilnego, dowodów osobistych ani paszportów. Jeśli ktoś czuł się ważny i miał taką potrzebę, mógł w wieku dorosłym „ustanowić” swoje urodziny, wybierając odpowiedni, jego zdaniem, dzień.

Wracając do Dionizego, jego obliczenia posłużyły do wyznaczenia roku zerowego i początku nowej ery. A że działo się to już pięć wieków po Chrystusie, ludzkość znalazła się nagle w roku 525. Nie trzeba było przestawiać komputerów ani zmieniać treści podręczników do historii, bo ich jeszcze nie było. Dziś przyjmuje się, że mnich pomylił się o 4-8 lat, a argumentem jest m.in. data śmierci króla Heroda. Gdyby być precyzyjnym, powinniśmy właśnie mieć rok 2024 lub nawet 2028.

Publikacja:
Sebastian Kalak
Podoba Ci się?
Rate this item
(0 głosów)