• piątek, 10 kwiecień 2020 12:50

Życie jak komedia

Życie jak komedia
Życie jak komedia © archiwum

Liczący już niemal pół wieku film „Nie lubię poniedziałku” zaliczany jest do najlepszych komedii w historii polskiego kina. Trudno uwierzyć, że powstał przez… przypadek.

Masz zdjęia lub film do tego artykułu?   Wyślij je do nas!

Typography
  • Small
Udostępnij to

Kultowe dzieło mistrza komedii Tadeusza Chmielewskiego pewnie nigdy by nie powstało, gdyby nie splot niecodziennych okoliczności, które zdaniem samego reżysera stanowią gotowy scenariusz na kolejną komedię. W 1971 r. Chmielewski, krótko po zakończeniu pracy nad filmem „Jak rozpętałem II wojnę światową”, zamierzał odpocząć. – Zabrałem się do prac domowych, które czekały na mnie od dwóch lat, gdy kierownik zespołu kadr Jerzy Kawalerowicz dzwoni, że jutro wszyscy reżyserzy mają być przedstawieniu nowemu szefowi kinematografii, Czesławowi Wiśniewskiemu – wspomniał w jednym z wywiadów.

Reżyser nie spodziewał się, że podczas spotkania zostanie zapytany, nad czym obecnie pracuje. Nie mając żadnych pomysłów, postanowił improwizować. – „Myślę o zrobieniu jakby książki telefonicznej. W filmie występowałoby tyle postaci, ile zmieścić się w pełnym metrażu” – miał odpowiedzieć licząc, że pomysł się nie spodoba.

Ku swojemu zaskoczeniu już nazajutrz otrzymał zgodę samego ministra na rozpoczęcie zdjęć. Przerażony Chmielewski musiał więc natychmiast przystąpić do pracy nad filmem, choć nie miał pojęcia, o czym miałby opowiadać. Po wielu nieprzespanych nocach powstała w końcu historia pełna absurdalnego poczucia humoru, ukazująca perypetie różnych osób, na czele z przybywającym do Warszawy włoskim przedsiębiorcą Francesco Romanellim (Kazimierz Witkiewicz), który musi się odnaleźć w trudnych realiach polskiej stolicy początku lat 70., a wszystko rozgrywa się w ciągu jednego dnia – pewnego wyjątkowo pechowego poniedziałku.

Publikacja:
Sebastian Kalak
Podoba Ci się?
Rate this item
(0 głosów)