• Krotoszyn
  • czwartek, 22 luty 2018 11:21
  •   1796

Śmiertelne postrzelenie z broni myśliwskiej

Śmiertelne postrzelenie z broni myśliwskiej
Śmiertelne postrzelenie z broni myśliwskiej © archiwum

We wtorek, 13 lutego na jednej z krotoszyńskich posesji prywatnych 52-letni mężczyzna postrzelił się z broni palnej. Mężczyzna najprawdopodobniej postrzelił się z broni myśliwskiej. Jego koledzy z koła łowieckiego są w szoku. A w prokuraturze trwa śledztwo wyjaśniające okoliczności zdarzenia.

Masz zdjęia lub film do tego artykułu?   Wyślij je do nas!

Typography
  • Small
Udostępnij to

52-latka z raną postrzałową w jego biurze znalazł jeden z członków rodziny. Był wtorkowy poranek 13 lutego. Obok mężczyzny znajdowały się przyrządy do czyszczenia broni. Niestety, na pomoc było za późno. – Ratownicy medyczni ze względu na rozległe obrażenia ciała 52-latka nie podejmowali czynności ratunkowych – przyznaje Jakub Nelle, rzecznik prasowy Zespołów Ratownictwa Medycznego działających przy SPZOZ w Krotoszynie.

W tej sytuacji prace wyjaśniające okoliczności tragedii rozpoczęli policjanci, oczywiście pod nadzorem prokuratury. Ciało 52-latka zabezpieczono do sekcji. Pobrano także jego krew do badań. – Przeprowadzona została sekcja zwłok, jednak finalne konkluzje biegłych będą możliwe dopiero w momencie, gdy spłyną wyniki pozostałych badań, między innymi na zawartość alkoholu – zaznacza Maciej Meler z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.

Śledczy biorą pod uwagę kilka możliwych wersji tego tragicznego zdarzenia. – Wstępne ustalenia nie uprawdopodobniają udziału osób trzecich czy próby samobójczej – mówi prokurator. Wiele wskazuje na to, że mógł to być nieszczęśliwy wypadek. – Mężczyzna planował remont, były zamówione nowe okna i w tym czasie trwało przenoszenie broni, było rozłożony sprzęt do jej czyszczenia – opisuje Maciej Meler.

51-letni krotoszynianin był myśliwym. W to, co się wydarzyło, wciąż trudno uwierzyć jego kolegom z koła łowieckiego „Bażant” w Kobylinie, którego od lat był członkiem. – Jego śmierć zaskoczyła nas wszystkich, nie tylko myśliwych, ale i znajomych, przyjaciół. Znaliśmy się prawie 30 lat. Zawsze koleżeński, uczciwy, pracowity. Wspaniały, wesoły człowiek, który zjednywał sobie ludzi – przyznaje Wojciech Bała, szef kobylińskiego koła „Bażant”.

I sam zastanawia się, co mogło się wydarzyć. – Moim zdaniem był to nieszczęśliwy wypadek – mówi Wojciech Bała. I dodaje. – On kochał życie, kochał swoją rodzinę, był z niej zawsze dumny. Wiem, że chciał żyć. 52-latek pozostawił żonę i dwie córki.

Publikacja:
Sebastian Kalak
Podoba Ci się?
Rate this item
(0 głosów)