• poniedziałek, 05 luty 2018 11:41

Mistrz… dowcipu

Mistrz… dowcipu
Mistrz… dowcipu © archiwum

Od jego przedwczesnej śmierci minie w tym roku 45 lat. Okazuje się jednak, że Bruce Lee zdobywa kolejne pokolenia fanów. A dzięki wspomnieniom jego przyjaciół dowiadujemy się o nim czegoś nowego.

Masz zdjęia lub film do tego artykułu?   Wyślij je do nas!

Typography
  • Small
Udostępnij to

O premierze „Wejścia smoka” w 1973 rok szkoły sztuki walki na całym świecie  przeżywały oblężenie – niejeden nastolatek  chciał być jak Bruce Lee. Nigdy przedtem i nigdy potem żaden gwiazdor filmów tego typu nie stał się tak sławny i popularny jak on. Mimo że Mały Smok, bo tak go nazywano, nie dożył nawet 33 lat.

SYMPATYCZNY ŻARTOWNIŚ
Lee Jun Fan (tak nazywał się naprawdę) słynął z uporu i ambicji, ale ci, którzy dobrze go znali, podkreślają, że bardzo lubił żartować. 80letni dziś Dan Inosanto, mistrz filipińskich sztuk walki   , opowiadał, jak pewnego dnia Bruce Lee poprosił go o pomoc w wyborze odpowiedniego sprzętu do ćwiczeń dla jego synka, mającego wówczas zaledwie kilka lat Brandona. Zdziwienie mężczyzny rosło z minuty na minutę, gdy Bruce do zakupów co chwilę dorzucał coś jeszcze, np. następną parę hantli. Gdy wszystko znalazło się na podjeździe przed domem Bruce’a Lee, mistrz z rozbrajającym uśmiechem powiedział: – Żartowałem Dan. Kupiłem to dla ciebie. Z kolei parterowi z serialu „The Green Hornet” Vanowi Williamsowi („Zielony Szerszeń” na tylnej szybie auta umieścił nalepkę z napisem „Ten samochód jest chroniony przez Zielonego Szerszenia”.

ZNAŁ SWOJĄ WARTOŚĆ
Takie żarty mu wybaczono, ponieważ był przy tym serdeczny i życzliwy. Co ciekawe, niektórzy zarzucali mu zbytnią pewność siebie, a nawet nazywali go pyszałkiem. Tymczasem Bruce Lee znał swoją wartość. Podkreślał to Chuck Norris, który w filmie „Droga smoka” (1972) zagrał jego przeciwnika. – Był po prostu świadomy tego, że jest najlepszy. (…) Jak również tego, że w całym swoim życiu nie spotkał nikogo, kto potrafiłby to samo, co on – mówił.

PERFEKCYJNY DO PRZESADY
Miał wielki talent, ale wiedział, że bez pracy nad sobą i ciągłego rozwoju umiejętności, niczego nie osiągnie. W każdym pomieszczeniu w jego domu i biurze znajdował się sprzęt do ćwiczeń, bo Bruce Lee ćwiczył niemal wszędzie. Szybko się też uczył, a techniki, które już sobie przyswoił, starał się udoskonalić. Zmarł niespodziewanie 20 lipca 1973 roku. Sześć dni później odbyła się premiera „Wejścia smoka”.

Publikacja:
Sebastian Kalak
Podoba Ci się?
Rate this item
(0 głosów)