Jazz, miłość i morderstwo
Gdy w latach 80. był u szczytu kariery, nic nie zapowiadało wstrząsającej tragedii, która miała się wkrótce wydarzyć. Od śmierci Andrzeja Zauchy, która wstrząsnęła całą Polską, mija już niemal 30 lat.
Masz zdjęia lub film do tego artykułu? Wyślij je do nas!
To jemu zawdzięczamy takie przeboje jak „Byłaś serca biciem”, „C’est la vie – Paryż z pocztówki”, „Bądź moim natchnieniem”. Byłoby ich zapewne więcej, gdyby nie niespodziewana śmierć, którą przyniósł z rąk zabójcy w wieku zaledwie 42 lat. Tragedia, która rozegrała się w centrum Krakowa 10 października 1991 r. wstrząsnęła całym krajem, tym bardziej Andrzej Zaucha był wówczas u szczytu popularności. Jeszcze kilka lat wcześniej wiódł spokojne, szczęśliwe życie spełnionego artysty, męża i ojca.
GENIALNY SAMOUK
Na karierę muzyczną zdecydował się dość późno. Z zawodu był zecerem, choć miłość do muzyki już w młodym wieku zaszczepił w nim ojciec, który grał na perkusji. Andrzej, choć nigdy nie skończył szkoły muzycznej, sam zaczął uczyć się gry na różnych instrumentach. Początkowo jednak planował związać swoje życie ze sportem. Był świetnym kajakarzem. W 1964 r. miał nawet jechać na igrzyska do Tokio. Zdecydował się jednak odłożyć wiosło i zaczął śpiewać. Wówczas poznał też miłość swojego życia i przyszłą żonę – Elżbietę. Poznali się, będąc jeszcze nastolatkami. Od tamtej pory byli nierozłączni, a Elżbieta pomagała mu także kierować jego karierą muzyczną. Ta zaś rozwijała się szybko. Zaczynał w jazzowo-rockowym zespole Dżamble. Później związał się ze słynną Anawą, gdzie miał zastąpić chorującego wówczas Marka Grechutę. Prawdziwy sukces przyszedł jednak dopiero w latach 80., gdy Zaucha postawił na karierę solową.
ZAKAZANA MIŁOŚĆ
Szczęście opuściło Zauchę z dnia na dzień, gdy niespodziewanie w połowie 1989 r. zmarła jego żona. Dla muzyka był to cios nie do zniesienia. Załamał się i nie chciał już dłużej śpiewać. Przy życiu trzymałą go tylko ich dorastająca córka. Odżył dopiero, gdy poznał Zuzannę Leśniak, młodą aktorką, z którą połączyła go praca w krakowskim teatrze STU. Choć nie wierzył, że poczuje się jeszcze w życiu szczęśliwy, zakochał się. Była to jednak miłość zakazana, ponieważ Zuzanna była żoną francuskiego reżysera Yvesa Goulaisa, piekielnie o nią zazdrosnego. Andrzej liczył jednak, że aktorka porzuci męża i zwiąże się z nim. Planował ślub. Tak się jednak nie stało, a gdy Goulais odkrył ich romans, miał powiedzieć do Zauchy: „Będę musiał cię zabić”.
TRAGICZNY WIECZÓR
Zazdrość zdradzającego męża popchnęła reżysera do najgorszego. Pewnego wieczoru, tuż po występie Zauchy i jego ukochanej w Teatrze STU, postanowił zemścić się na rywalu. Francuz oddał do wysiadającego z auta muzyka aż osiem strzałów. Dziewiąta kula nieumyślnie trafiła jednak również jego żonę. Żadne z kochanków nie przeżyło. Po dokonaniu zbrodni zabójca sam zgłosił się na policję i przyznał do winy. Został skazany na 15 lat więzienia.
Wkrótce po tragicznych zdarzeniach wydano jego pośmiertny już album, nad którym pracował w ostatnim czasie, zatytułowany po prostu „Ostatni album”. Stał się on tym samym muzycznym pożegnaniem.